Gdy wprowadzaliśmy się z mężem do naszego mieszkania (byłam wówczas w 9 miesiącu ciąży ze starszym synkiem), wszystkie pomieszczenia były tak cudownie świeże, czyste, nieprzeładowane niczym zbędnym. Ot, podstawowe meble, odrobina bibelotów dla ocieplenia klimatu, dużo światła i całkiem sporo przestrzeni. Po prostu dom dwójki dorosłych ludzi, którzy w wystroju stawiają na funkcjonalność i minimalizm. Aż ciężko mi uwierzyć, że tak nasze mieszkanie wyglądało niespełna 2 lata temu, dwoje dzieci wcześniej.
Dwumiesięczne niemowlę i prawie dwulatek na jednej przestrzeni oznaczają całkowity galimatias – klocki, samochody, figurki zwierzątek, które Starszy uwielbia, walają się wszędzie. Do tego powyciągane z szuflad spodenki, bodziaki czy rajstopki to standard. Młodszy też już ma swoje potrzeby i ostatnio dobitnie i głośno pokazuje, że leżenie w łóżeczku zdecydowanie nie jest już szczytem jego marzeń. No więc w pokoju dziennym pojawia się bujaczek, w którym młody lubi sobie obserwować wszystko co dzieje się wokół oraz całkiem spora mata z pałąkami, gdzie maluch oddaje się licznym rozrywkom podczas gdy Starszy znika z horyzontu. Bujak i mata zadomowili się na stałe, zajmując miejsca tuż obok całkiem sporego fotelika do karmienia Starszaka.
Pewnie wszystkie to znacie. Wraz z pojawieniem się dziecka znika ład i porządek, a dziecięce sprzęty, zabawki, ubranka rozlewają się coraz szerzej po naszej „dorosłej” przestrzeni. Staramy się z T. jak możemy, by ta dziecięca strefa w jak największym stopniu pozostawała jednak w pokoju chłopców. W tym celu zaopatrzyliśmy się w niezbędny regał na zabawki (nie za duży, taki który akurat wpasował nam się obok okna), witrynkę na książki i kilka półek umożliwiających ogarnięcie tego harmidru. I założenie jest proste. To nie ilość mebli i pudeł do przechowywania dziecięcych rzeczy ma się zwiększać wraz ze wzrostem ilości tych wszystkich akcesoriów. Przestrzeń do przechowywania pozostanie taka sama. To książeczki, miśki i zabawki wszelakie mają się dostosować i niezależnie od ich „dopływu” mają się mieścić w przeznaczonej na nie przestrzeni.
W praktyce oznacza to jedno. Niezależnie od tego, ile chłopcy dostaną nowych prezentów, czy to od nas, naszych znajomych czy członków rodziny, jeśli rzeczy się nie mieszczą w regale na zabawki, a książeczki na półkach, to coś musi zniknąć, by pojawiło się coś nowego. Inaczej utoniemy w morzu zabawek, a dziecko w tym chaosie będzie miało trudność by skoncentrować się na zabawie.
Tak wygląda kącik do przechowywania zabawek i książeczek w pokoju chłopców. Poza tym mamy jeszcze jedną półkę na książki o większym formacie. Zabawki większe gabarytowo, takie jak jeździki (sztuk 2) stoją sobie spokojnie na podłodze.
Jaki jest mój sprawdzony sposób na utrzymanie poziomu dziecięcych przedmiotów w ryzach? Sezonowe przeglądy pokoju. Póki co Starszy jest jeszcze za mały by taki przegląd mógł być naszym wspólnym zadaniem, ale stopniowo, zamierzam go w to angażować. Uważam, że jest to bardzo potrzebne nie tylko po to, by kontrolować ilość rzeczy i eliminować zabawki, z których dziecko już wyrosło/nie korzysta, ewentualnie które się zepsuły i nie planujemy ich naprawy. To również świetny sposób, by pokazać dziecku, że zabawki, które samo zdecyduje się odłożyć, mogą stać się dla niego źródłem pieniędzy, za które będzie mogło kupić wymarzoną rzecz lub dołożyć do odkładanych na ten cel oszczędności. Taki dodatkowy zastrzyk kieszonkowego. Jednocześnie odsprzedaż zabawek uczy dziecko dbałości o jego własne przedmioty, bo w im lepszym stanie są zabawki/gry/książki, tym więcej pieniędzy można uzyskać z ich sprzedaży.
Dzieci (nawet już takie 3 -letnie maluchy) warto angażować nie tylko w selekcję zabawek, ale również w ich późniejszą segregację i ewentualną odsprzedaż wytypowanych przedmiotów. Podczas segregacji wspólnie możecie zdecydować, które zabawki są już w takim stanie, że nie ma co wydziwiać i trzeba je zwyczajnie wyrzucić, które chcecie oddać innym dzieciom, a które przeznaczacie na sprzedaż.
Sprzedać można zarówno na lokalnych garażowych wyprzedażach, jak i na wielu serwisach ogłoszeniowych w Internecie. Warto zaangażować dziecko w cały proces „wystawiania” jego rzeczy. Wspólnie przygotować zabawki, gry, książeczki do wykonania zdjęć (już małe dziecko, można zaangażować w mycie i suszenie zabawek), pokazać mu jak fotografujemy jego skarby oraz umożliwić mu obserwowanie jak piszemy i zamieszczamy ogłoszenie. Starsze dzieci można również włączyć w proces określenia ceny poszczególnych przedmiotów. Zarówno maluchy, jak i starszaki będą miały frajdę sprawdzając jakim zainteresowaniem cieszą się ich własne rzeczy oraz kto i za ile je od nich odkupi. Dla starszych dzieci dobrym pomysłem może być wykorzystanie arkusza z kosztorysem, do którego wpisane zostaną wszystkie wystawiane na sprzedaż zabawki/gry itp, określona zostanie cena ofertowa, a następnie dzieci będą mogły uzupełnić za jaką kwotę ostatecznie ich rzeczy zostały sprzedane,ile łącznie zarobiły i na jaki cel mogą przeznaczyć zarobione pieniądze. Właśnie taki arkusz przygotowałam dla Was do pobrania – klikajcie śmiało tu.
A szablon wygląda następująco.
A jak to jest u Was z tą przestrzenią na zabawki, gry i inne przedmioty należące do Waszych dzieci? Trzymacie ten kramik w ryzach czy raczej panuje u Was zalew dziecięcych przedmiotów?