Czy dzieci powinny w ogóle zajmować się tematyką pieniędzy? Czy powinny je dostawać, wydawać, uczyć się jak je pomnażać od najmłodszych lat? Przecież skoncentrowanie uwagi dziecka na pieniądzu doprowadzi do tego, że maluch stanie się zepsuty, zachłanny i skoncentrowany tylko na swoich potrzebach. Przecież te „złe” pieniądze mogą zawładnąć niewinnym i nieukształtowanym jeszcze światem dziecka. Obawiam się, że spora część rodziców, dziadków i opiekunów tak właśnie stawia sprawę jeśli chodzi o edukowanie młodszych dzieci w zakresie pieniądza. A potem niestety są tego zgubne efekty.
Efekty w postaci dorosłych ludzi borykających się z ciągłym zadłużeniem, ze spłatą zaciągniętych kredytów konsumpcyjnych, z wiecznym debetem na koncie. Kto z Was nie znajdzie wśród rodziny lub znajomych przykładu osoby, która popadła w poważne tarapaty bo wzięła chwilówkę na wakacje, pożyczkę na nowe meble czy kredyt hipoteczny znacząco przekraczający jej możliwości finansowe. Kto nie zna nieszczęśników, którzy ile by nie zarabiali, to konto co miesiąc mają wyzerowane, ale w ręku najnowszy model iPhone’a? Takich niedojrzałych finansowo dorosłych jest całkiem sporo. Nienauczeni odpowiedzialności finansowej, korzystają z pomocy rodziców, mimo iż cyferki w dowodzie wskazują, że dawno powinni stać na własnych nogach. To, że nie żyjemy w najbogatszym kraju, a zarobków nie możemy porównywać z zachodnimi sąsiadami, nie jest żadną wymówką. Bo zaradności finansowej można się nauczyć, a radzić sobie można w zastanych warunkach, tylko właśnie… trzeba zacząć już jako dziecko.
Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że edukacja finansowa w polskich szkołach nie istnieje, jak jest jednak z przekazywaniem dzieciom ten potrzebnej wiedzy w domach? Czy jesteśmy świadomi, że od tego, jakie wzorce i zasady przekażemy dzieciom, w dużej mierzy zależy ich późniejsze, dorosłe myślenie i postępowanie z pieniędzmi?
W wielu rodzinach temat „kasy” jest traktowany jako nieodpowiedni dla dzieci, a jeśli już rodzice decydują się edukować swojego malucha, to pojawia się pytanie, w jakim wieku zacząć? Jak rozmawiać o pieniądzach z przedszkolakiem, a jak z uczniem pierwszych klas podstawówki? Czy wtajemniczać dziecko w problemy finansowe rodziny?
Zupełnie inna sprawa, to dać wnuczkowi sto złotych na urodziny czy inne święto – trzeba przecież malucha czasem dopieścić, podarować trochę zaskórniaków na wymarzoną zabawkę. Tyle tylko, że na przekazaniu banknotu i radości malucha zazwyczaj sprawa się kończy. Najczęściej dziecko z uśmiechem na buzi przy pierwszej nadarzającej się okazji popędzi do sklepu z zabawkami i cały swój „majątek” szybciutko upłynni. Oczywiście nie trzeba później długo czekać aż wyciągnie łapkę w stronę kolejnych zachcianek i „poprosi” rodziców żeby kupili – zabawkę, batona, gazetkę, pamiątkę z wyjazdu, która rozpadnie się zanim dziecko wróci do domu. Kto z Was nie doświadczył takiej sytuacji na własnej skórze albo w roli obserwatora?
Prawda jest niestety taka, że często sami jesteśmy sobie winni i sami na siebie sprowadzamy takie zachowanie ze strony dzieci. Bo jak można od nich wymagać zrozumienia i świadomości, że nie na wszystko możemy sobie pozwolić, jeśli nie tłumaczymy im, jak wyglądają nasze domowe finanse i co może zrobić żeby taką wymarzoną zabawkę dostać lub kupić.
Przyznajcie szczerze, kto z Was siada ze swoją kilkuletnią latoroślą i tłumaczy cierpliwie skąd się w domu biorą pieniążki, na co są wydawane, jak rodzice je zarabiają i dlaczego nie wystarczy pójść do automatu zwanego bankomatem, by ta fantastyczna maszyna wypluła tyle banknotów, ile akurat sobie zażyczymy. Kto zamiast rozhisteryzowanemu dziecku płaczącemu o kolejną zabawkę zamiast „nie bo nie” , na spokojnie wytłumaczy dlaczego nie może dostać wszystkiego, co mu się spodoba i że czasem na wymarzoną rzecz trzeba oszczędzić lub zapracować.
Mam nadzieję, że są jednak wielu z was, czytając powyższy akapit, odpowiedziało w duchu, że właśnie tak robi i że jest to całkiem naturalna sprawa.
Pieniądze są w życiu bardzo ważne i nie boję się tego napisać. I nie chodzi o to, że dają szczęście (choć w pewnym sensie tak jest), ale po prostu umożliwiają dobre życie, rozwój, realizację marzeń, założenie rodziny i jej utrzymanie na godziwym poziomie. I paradoksalnie, nasze życie kręci się wokół pieniędzy nie wtedy, gdy mamy ich wystarczająco by dostatnio żyć, ale wtedy gdy nam ich brakuje. Więc jeśli nie chcesz by Twoje dziecko w dorosłym życiu było skupione głównie na kasie i tym, jak bardzo jej potrzebuje, to naucz je, jak te pieniądze szanować, jak nimi zarządzać, jak inwestować oraz jak mądrze się zadłużać (bo niestety w naszych realiach kredyt hipoteczny jest często nieunikniony).
O pieniądzach z dziećmi trzeba rozmawiać, poprzez mądrą zabawę trzeba uczyć je tego, co w dorosłym życiu pozwoli im żyć świadomie , samodzielnie, bez popadania w finansowe tarapaty. Mam nadzieję, że temat zarobków, wydatków, sytuacji materialnej rodziny coraz rzadziej jest tematem tabu w naszych domach. Tym wpisem rozpoczynam cykl postów o tym, w jaki sposób rozmawiać z dziećmi o pieniądzach, jak dostosowywać poziom „wtajemniczenia” do ich wieku, jak w praktyce uczyć zarządzania finansami.
Jakie są wasze przemyślenia na temat edukacji finansowej najmłodszych? Czy uważacie, że to potrzebny temat i warto uczyć dzieciaki odpowiedzialności za pieniądze już od najwcześniejszych lat? Będzie mi bardzo miło, jeśli podzielicie się waszymi opiniami w komentarzach.