Wczoraj wybrałam się z moim 3 – letnim synem na zakupy do pobliskiej galerii handlowej. Nie mieliśmy w planach włóczenia się po niej bez celu. Pojechaliśmy kupić prezenty dla zaprzyjaźnionych dzieci, a także butelkę dla młodszego brata i kilka drobiazgów w drogerii.
Czemu nie zostawiłam starszego syna w domu z jego tatą i bratem? Ot, taki miałam pomysł, że wspólnie spędzimy trochę czasu, a on będzie miał jakieś zajęcie w tę deszczową pogodę. Starszy bardzo się ucieszył z takiej opcji, zapewne węsząc możliwość naciągnięcia matki na jakiegoś lizaka albo znane wszystkim czekoladowe jajo.
No i pojechaliśmy. Przewidywałam, że zakupy zajmą nam maksymalnie godzinę. Zajęły sporo więcej, a ja wróciłam do domu zmordowana, ale zadowolona. Mogę po tej wyprawie stwierdzić, że mam opanowane metody na sklepowe histerie mojego 3 – latka, a raczej metody na to, jak tych histerii uniknąć. Spędziliśmy w dużym sklepie z zabawkami ok. 40 minut, szukając odpowiednich prezentów, a mój syn spisał się naprawdę super. Czy to w ogóle miało szansę się udać?
Jasne. Po prostu trzymam się kilku zasad.
Co robię przed wyjściem z domu?
- Rozmawiam z synem przed wyjściem na zakupy i tłumaczę jaki jest nasz cel – szukamy prezentów i kupujemy nową butelkę dla brata.
- Mówię mu, że jedziemy razem, bo liczę na jego pomoc, a jego obecność jest dla mnie ważna.
- Określam czy kupimy również coś dla niego. W tym przypadku powiedziałam, że jeśli będzie mi pomagał i spokojnie zrobimy zakupy, to będzie sobie mógł wybrać jedną książeczkę.
Co robię przed wejściem do sklepu z zabawkami?
Przypominam jeszcze raz, że przyszliśmy kupić prezenty dla innych dzieci. Podkreślam, że tym razem nie kupujemy żadnej zabawki dla niego, ale jeśli mi pomoże, to sam wybierze sobie książkę. Pytam go czy rozumie, i czy to jest dla niego ok.
Co robię w podczas zakupów?
- Angażuję syna w poszukiwania. Jest do tego bardzo chętny i co chwilę podaje mi nowe pomysły na to, co powinniśmy kupić. Lubi robić prezenty innym i chciałby wybrać coś super. Mam co prawda jeszcze problem z wytłumaczeniem mu, że niekoniecznie szukamy teraz czegoś za kilkaset złotych i musimy zmieścić się
w pewnym budżecie. Doszliśmy jednak do etapu, na którym pyta mnie czy interesująca go rzecz ma odpowiednią cenę 🙂
- Pozwalam mu się pozachwycać zabawkami. Gdy widzę, że oczy mu się świecą na widok jakiegoś gadżetu np.
z Psiego Patrolu, mówię mu (jeśli faktycznie tak uważam), że to fajna zabawka i możemy ją obejrzeć. Gdy pyta czy kupimy, odpowiadam spokojnie, że teraz nie kupimy, ale jeśli bardzo mu się podoba, to może ją dodać na listę wymarzonych prezentów na Gwiazdkę/urodziny/ Dzień Dziecka – w zależności od tego, która okazja jest najbliżej ;P Zazwyczaj przyjmuje to bez większego marudzenia.
- Jeśli jednak młody nie chce odpuścić tematu i dalej męczy żeby jednak kupić zabawkę, staram się odwrócić jego uwagę lub skierować ją na coś innego. Mówię np. „A czy pamiętasz, że niedługo w przedszkolu będzie zabawa na Halloween i musimy wybrać jakiś strój? Już wiesz, kim chcesz być?” W przypadku mojego syna metoda radykalnej zmiany tematu jest bardzo skuteczna.
- Doceniam jego pomoc i staram się brać pod uwagę jego zdanie. Co jakiś czas w czasie trwania takiej wyprawy powtarzam, że jest moim pomocnikiem i że dziękuję mu, że wspólnie robimy zakupy.
Czy doszliśmy do takiego etapy od razu?
Nie. Musieliśmy X razy przepracować podobny schemat, a Starszy musiał się nauczyć, że określam zasady, których później się trzymam. Wie też, że ja również dotrzymam słowa. Jeśli obiecałam zakup książki, kolorowanki albo wspólne lody, to na pewno wywiążę się z obietnicy.
Podsumowując, co jest ważne, gdy chcesz uniknąć nieprzyjemnych sytuacji w sklepie w postaci płaczącego i wijącego się po ziemi kilkulatka?
- Ustalenie zasad jeszcze przed wyjściem z domu i upewnienie się czy dziecko je rozumie.
- Zaoferowanie choćby niewielkiej przyjemności – i nie musi to być nagroda rzeczowa. Możemy np. umówić się, że wspólnie kupimy składniki i po powrocie upieczemy ciasteczka czy przygotujemy lubianą przez dziecko potrawę. Możemy również zaoferować, że po zakupach dziecko będzie mogło się pobawić na sklepowym placu zabaw. Możliwości jest wiele.
- Docenianie pomocy ze strony dziecka. Ja wiem, że teraz panuje moda na nie stosowanie pochwał, ja jednak uważam, że jeśli są odpowiednio sformułowane, to pomagają, a nie szkodzą. Staram się nie mówić do syna: „super”, „brawo”, tylko określać, co konkretnie doceniam – np. „Dziękuję Ci, że pomogłeś mi wybrać prezenty. Razem udało nam się znaleźć ciekawe i ładne rzeczy.”
Nie wiem jak Wy, ale ja zdecydowanie wolę widok dzieciaków tarzających się na ziemi ze śmiechu niż z rozpaczy, że nie mogą dostać w sklepie nowej zabawki 🙂
Musimy też wziąć pod uwagę, że dziecko, jak każdy człowiek, może mieć lepsze i gorsze dni. Nie zawsze ten sam zestaw zachowań spowoduje, że Wasze zakupy przebiegną gładko i bezboleśnie. Gorszy humor i samopoczucie się zdarzają i gdy widzimy, że ze współpracy z dzieckiem nici, lepiej szybciej wrócić do domu i dać sobie szansę kolejnym razem.
UWAGA! Opisuję Wam sposób na wspólne zakupy z trzylatkiem (zapewne podziała też na starsze dziecko). Nie mam recepty na histerię w wykonaniu 2 latka lub młodszego malucha – sama przez to przechodziłam i cóż … trudno o ustalanie zasad z dzieckiem, które ich nie zrozumie.
1 komentarz
U nas sprawdziły się podobne metody. Czasami było dawane kilka zł podczas zakupów i dzieciaki wybierały co chciały – przy okazji kombinując jak zmieścić się w budżecie 🙂 Dokładania zł nie było 🙂 A na sklepy z zabawkami jest jeden najlepszy z możliwych sposobów – kieszonkowe. Swoimi pieniędzmi dzieciaki znacznie rozważniej dysponują niż rodzica. Sprawdzone przez lata 🙂