Poruszałam ten temat już wiele razy. Pisałam o nim między innymi w artykule, który ukazał się w ramach akcji edukacyjnej prowadzonej przez Union Investment TFI – „Zacznij od siebie, czyli jak nasze wzorce i nawyki finansowe wpływają na przyszłe decyzje ekonomiczne naszych dzieci”. Jeśli nie czytaliście, to bardzo zachęcam. Uważam, że jest to kwestia na tyle ważna, że warto do niej wracać i przypominać, że kluczowe w edukacji finansowej naszych dzieci jest to, co my sami myślimy o pieniądzach . O ich zarabianiu, wydawaniu, o tym jaką rolę pełnią w naszym życiu.
Dlaczego to takie ważne? Bo dzieci są naszym lustrem. Uczą się poprzez obserwację, nieświadomie chłoną nasze zachowania i wypowiadane na głos poglądy. Na niewiele zda się pogadanka z latoroślą o tym, że ma rozsądnie zarządzać swoim kieszonkowym, tak by starczyło jej na cały tydzień czy miesiąc, jeśli dziecko widzi, że my sami mamy problem z planowaniem naszego budżetu. Podobnie, trudno wymagać, by dziecko odróżniało potrzeby od zachcianek
(i nie rozpaczało w sklepie, że nie kupimy mu nowej zabawki), gdy my sami nie potrafimy kontrolować naszych zakupowych zapędów.
We wspomnianym na początku wpisu artykule przywołałam sytuację, z którą na pewno nie raz się zetknęliście:
Płaczący kilkulatek w galerii handlowej i rodzic, próbujący go uspokoić, tłumaczący, że nie kupi mu upatrzonej zabawki, bo nie. Bo nie ma pieniędzy. Bo to głupoty. Bo już niedawno jakąś zabawkę kupił.
Tylko że chwilę później ten sam rodzic kupuje sobie w popularnej kawiarni dużą latte i nowy ciuch na wyprzedaży, bo w końcu należy mu się coś na poprawę humoru. Maluch dostaje niejasny przekaz. Argument o braku pieniędzy odnosi się do zachcianki dziecka, ale już nie dorosłego.
Finanse wyniesione z domu
Zrobienie sobie finansowego rachunku sumienia może Wam też pomóc zrozumieć, na ile Wy sami powielacie w swoim życiu wzorce wyniesione z rodzinnego domu. Może nawet nie zdawaliście sobie sprawy, że to co Wasi rodzice mówili o pieniądzach, to w jaki sposób nimi zarządzali, to jak gospodarowali nimi jako małżeństwo (wspólnie/osobno/na równi lub zupełnie inaczej), przekłada się teraz na to, w jaki sposób Wy tworzycie rodzinny budżet i jak nim zarządzacie.
Wiem z własnego doświadczenia, że czasem trudno jest samodzielnie dojść do odpowiednich wniosków i zmobilizować do pracy nad sobą. Niełatwo jest też zdiagnozować, jakie obszary wymagają poprawy. I tu z pomocą mogą przyjść praktyczne ćwiczenia – taki jakby kurs, dzięki któremu możemy opanować własne podejście do finansów.
Taki właśnie kurs zamknięty w formie książki, niezwykle praktyczny i napisany bardzo przystępnym językiem, stworzyła Alicja, która w siedzi znana jest jako Oszczędnicka. Blog Alicji i jej wyzwania prowadzone na Facebooku, to dla mnie nieustająca inspiracja do poprawiania własnych nawyków finansowych.
Zeszyt ćwiczeń składa się z zadań do zrealizowania w 52 tygodnie, choć przyznam Wam, że mi czytało się tę książkę tak lekko i przyjemnie, że przeszłam przez cały materiał przy dwóch podejściach 🙂 Żeby jednak w pełni skorzystać z zebranych w jednym miejscu informacji i porad, na pewno będę jeszcze do poszczególnych rozdziałów wracać.
Na koniec zostawiłam najlepsze.
Od dziś do przyszłego piątku (23.03) możecie wygrać jeden z dwóch egzemplarzy książki „Finanse domowe krok po kroku” autorstwa Alicji. Wystarczy, że w komentarzu pod tym wpisem lub pod postem na Facebooku napiszecie, jakie obszary Waszych domowych finansów wymagają poprawy (mogą to być np.: wydatki na jedzenie, ubrania, szaleństwo, jakie ogarnia Was w przypadku zakupów dla Waszych dzieci itp. – cokolwiek, co właśnie u Was stanowi problem).
Jeśli natomiast nie chcecie czekać na rozwiązanie konkursu i chcielibyście już dziś zamówić praktyczny zeszyt ćwiczeń, to zapraszam Was bezpośrednio do Alicji – o tutaj 🙂 Książka dostępna jest zarówno w formie tradycyjnej, jak i e-booka.
Na koniec chciałam Wam napisać jedną bardzo ważną rzeczy. To, że edukację finansową dziecka powinniśmy zacząć od samych siebie, w żadnym razie nie oznacza, że mamy z nią czekać aż sami staniemy się finansowymi mistrzami. Wystarczy, że będziemy świadomi, jakie obszary działają u nas dobrze, a jakie wymagają poprawy. Ważne jest też to, że dzięki takiej analizie własnych zachowań i nawyków, będziemy mogli bardziej świadomie wypowiadać się o pieniądzach na głos, tak żeby dzieci chłonęły dobry i wartościowy przekaz.
4 komentarze
Ojej.. mi się trudno opanować przy KUPNIE KSIĄŻEK… Postawiłam sobie jeden warunek: zawsze przed kupnem sprawdzam w e-katalogu, czy przypadkiem nie ma danej książki w naszej bibliotece. Wyście A: JEST – więc najpierw książkę pożyczam. Wyście B: NIE MA – wpisuję na listę. Jeśli po około miesiącu leżakowania na liście książka nadal mnie kusi znowu sprawdzam w katalogu biblioteki… Niby działa, ale już zdarzało mi się, że niby książkę pożyczyłam, ale tak trudno było mi ją oddać…. że oddawałam, dopiero jak kupiłam sobie swój domowy egzemplarz 😉
U nas kuleje budżet na jedzenie. Niestety wciąż kupuję dużo i dużo wyrzucam, przez to mam podwójne wyrzuty sumienia ;(
Domowe finanse jest to coś z czym zdecydowanie mam problem. Uwielbiam promocje i ciagle za nimi chodzę. W wyniku czego mam np zapasowe 4 żele pod prysznic, 2 płyny do naczyń, 20 gąbek do zmywania mogłabym tak wymieniać i wymieniać. Mąż się ze mnie śmieje że nie ma co robić zakupów bo i tak mamy to w zapasie. Myśle ze każda pomoc w ogarnięciu wydatków tych domowych gdzie na dom wydaje się naprawdę sporo była moim zbawieniem. Nie chce już nic pisać o wyprzedażach online – jestem na macierzyńskim i już sporą cześć własnych oszczędności poszły na ciuszki dla małej po okazyjnej cenie. A nawet ich jeszcze nie nosi bo są za duże ale są na później . I w przyszłym tyg ma przyjść kolejna paczka o której mąż nie wie… jak to wszystko pisze zdaje sobie sprawę właśnie ile wydaje
Kawa na mieście i drobne przekąski to moja pięta Achillesa. I kupowanie książek, zwłaszcza dla syna. ‚Mądre kieszonkowe’ – szukałam takiego tekstu. Pozdrawiam.