Właśnie zdecydowałaś lub zdecydowałeś, że kieszonkowe dla Twojego dziecka to dobry pomysł i odpowiedni moment by uczyło się zarządzania swoim małym budżetem. Ustalasz częstotliwość i wysokość „wypłat”, rozmawiasz, na co może przeznaczać otrzymane pieniądze, a jakie zakupy są zakazane. Następnie obserwujesz, jak Twoja pociecha całą tygodniówkę albo miesięczne kieszonkowe w jednej chwili wydaje na zabawkę, która już na pierwszy rzut oka rozpadnie się w ciągu doby, a do tego w Twojej opinii jest najgłupszym sposobem na wydanie zaskórniaków. Żal Ci pieniędzy, które w końcu zostały przez Ciebie zarobione na taką nieprzemyślaną zachciankę. Zastanawiasz się nawet czy nie zabronić dziecku zakupu, w końcu masz prawo głosu, w końcu pieniądze są …. no właśnie, czyje? Czy nadal Twoje czy może są już własnością Twojej pociechy?
Ciekawie ujął ten temat David Owen, autor wspominanego już przeze mnie Banku Taty :
„Uważam, że błędem wielu rodziców jest niezauważanie granicy między pieniędzmi należącymi do nich a pieniędzmi dzieci. Gdyby to ich, rodziców dochód zależał od tego ile tym razem wydzieli im ich humorzasty i nieprzewidywalny szef, też nie byliby zachwyceni (…).”
i podaje przykład swojej dziewięcioletniej wówczas córki:
„Czy aby na pewno powinno się pozwolić dziewięciolatce na wydanie, dajmy na to stu dolarów na walkmana, którego i tak najprawdopodobniej wkrótce zgubi lub rozbije w czasie zabawy? Moim zdaniem, tak, jeśli kupi go za swoje pieniądze. Jeśli pozbędzie się swoich pieniędzy (i to niemałej sumy) na tak nierozsądny zakup, wtedy albo będzie się bardziej troszczyć o to, co kupiła albo po stracie i pieniędzy i tego, co kupiła, nauczy się czegoś o gospodarowaniu finansami.”
I tu moim zdaniem, nasz amerykański tata trafia w sedno. Tylko, jeśli da się dziecku swobodę gospodarowania otrzymanymi pieniędzmi, będzie ono w stanie wynieść z tego naukę na przyszłość. Jeśli więc dajesz kieszonkowe, nie mów później dziecku, że roztrwania Twoje pieniądze, nie zabraniaj dokonywać głupich w Twojej ocenie zakupów, daj mu się uczyć na własnych błędach. W końcu za swoją pensję możesz kupić, co chcesz i nie spodobałoby Ci się, gdyby Twój szef wnikał w Twoje wydatki i komentował ich zasadność.
Kluczem do tego, by dziecko nauczyło się odpowiedzialności finansowej jest poczucie, że kieszonkowe to jego wyłączna własność i ono samo decyduje (oczywiście w granicach ustalonych z rodzicami), na co je przeznacza. Tylko w ten sposób poczuje satysfakcję z zaoszczędzenia pieniędzy na wymarzoną grę, dowie się też, jak to jest być całkiem „spłukanym”, gdy bezmyślnie roztrwoni wszystkie oszczędności. Dziecko, by uczyć się zarządzania budżetem musi czuć, że w pełni odpowiada za podjęte przez siebie decyzje finansowe. Oczywiście, możesz wyrazić swoją opinię na temat planowanego przez Twoje dziecko zakupu, podać mu argumenty, dla których Twoim zdaniem nie warto tej konkretnej rzeczy za taką cenę kupować, ale ostateczna decyzja należy do niego.
To jak, jesteś w stanie przyznać, że Twoje pieniądze, w chwili, gdy trafią do skarbonki czy portfela Twojego dziecka, są już jego wyłączną własnością i możesz jedynie obserwować, na co zostaną przeznaczone?