W poście „Spór o kieszonkowe. Czy warto płacić dziecku za nic?”, napisałam, że kieszonkowe może być doskonałym narzędziem służącym do edukacji i kształtowania w dzieciach postawy dojrzałości finansowej. Mogłabym się nawet pokusić
o stwierdzenie, że niezbędnym, choć pewnie część z Was się ze mną nie zgodzi.
Jednak poza pytaniem „czy” dawać kieszonkowe, rodzi się jeszcze wiele innych wątpliwości, jak choćby to, w jakim wieku nasza pociecha powinna dostać pierwsze pieniądze? Z jaką częstotliwością i w jakiej wysokości dawać kieszonkowe? Co powinno opłacać z własnych pieniędzy dziecko, a za co płacimy my?
Kiedy zacząć?
Według badania przeprowadzonego na zlecenie Master Card przez instytut Homo Homini, większość rodziców za najlepszy wiek na rozpoczęcie edukacji finansowej dziecka i wprowadzenie pierwszego kieszonkowego uważa okres pomiędzy 6 a 9 rokiem życia (tak zadeklarowało 50,5% badanych). 30 % wskazało na wiek 3 – 5 lat. To jak to jest z tą edukacją? Kiedy najlepiej ją rozpocząć?
Dużo zależy od indywidualnych cech dziecka, ale prawda jest taka, ze im wcześniej zaczniemy wprowadzać malucha w świat pieniędzy, tym lepiej. Im szybciej wytłumaczymy dziecku skąd się biorą pieniądze i jaką mają wartość, tym wcześniej maluch zrozumie, czym jest zarządzanie własnymi finansami, oszczędzanie i planowanie wydatków. Wiek 3 lat, a więc początek edukacji przedszkolnej, to zazwyczaj odpowiedni moment na pierwsze rozmowy o finansach, wytłumaczenie dziecku skąd rodzice mają pieniądze i dlaczego nie można kupić wszystkiego, na co ma się ochotę. Na tym etapie możemy też podjąć próby z pierwszym niewielkim kieszonkowym.
Jak często dawać kieszonkowe?
Częstotliwość powinno się dostosować do wieku oraz tego, jak dotychczas nasza pociecha radziła sobie z planowaniem wydatków. Starsze dziecko czy nastolatek potrafią już (lepiej lub gorzej) zarządzać własnym budżetem w czasie, więc można przyzwyczajać je do częstotliwości takiej, z jaką rodzice otrzymują wypłatę. Dzieci do lat 10-11 będą lepiej funkcjonować z tzw. tygodniówką. W końcu nawet dorośli miewają problemy z rozsądnym rozłożeniem wydatków na przestrzeni miesiąca, a co dopiero kilkulatek, dla którego cztery tygodnie to niemal wieczność. Wypłacanie drobnej sumy na początku tygodnia i podsumowanie wydatków na jego koniec jest dla malucha zdecydowanie łatwiejsze. Pozwala mu w krótkich odstępach czasu wyciągać wnioski z tego, jak zarządza swoimi pieniędzmi i na co je wydaje.
O jakich sumach mowa?
Tu też wszystko zależy od wieku, dojrzałości dziecka, naszych możliwości finansowych, no i oczywiście tego, na co kieszonkowe ma być przeznaczane. Musimy bowiem już na samym początku ustalić z dzieckiem zasady i jasno określić, co nasza pociecha finansuje sama z kieszonkowego, a za co płacimy my. Ten podział wydatków będzie się zmieniał w czasie. Maluchowi kieszonkowe służy głównie jako narzędzie dzięki któremu uczy się odpowiedzialności za wydatki, poznaje wartość pieniądza i stara się świadomie dokonywać zakupowych wyborów. Starsze dziecko, które potrafi już zarządzać swoim budżetem może odpowiadać za więcej wydatków. Dobrym pomysłem jest aktualizowanie zasad na początku każdego roku szkolnego. Ustalamy wówczas kwotę kieszonkowego oraz to, na co ma być przeznaczane.
Na co przeznacza kieszonkowe przedszkolak?
W przypadku małego dziecka, za wszystkie niezbędne wydatki odpowiadają rodzice – nie przerzucimy przecież na przedszkolaka odpowiedzialności za zakup ubrań, przyborów papierniczych, książek czy posiłków. Po co więc maluchowi własne pieniądze?
To właśnie najmłodsze dzieci, które nie rozumieją jeszcze wartości pieniędzy i zależności pomiędzy zarobkami a wydatkami stanowią największe „wyzwanie” podczas zakupów w sklepie. Dziecku podoba się wszystko co nowe, kolorowe, nieznane. Jeśli zdecydujesz się na wprowadzenie kieszonkowego dla 3 – czy 4 – latka, bardzo ułatwisz sobie życie. Jest bowiem szansa, że unikniesz zbierania smyka ze sklepowej podłogi, a przynajmniej takie historie będą się zdarzały rzadziej.
Jeśli powiesz dziecku, które właśnie piekli się okrutnie o nową Elsę z Krainy Lodu, Lego czy innego AngyBirdsa, że oczywiście, może sobie tę zabawkę kupić (błysk radości w małych oczkach gwarantowany), wystarczy tylko, że wyjmie swoje pieniążki i zapłaci (w końcu jest na tyle duży by samemu decydować, co chce sobie kupić), to gwarantuję Wam, że maluch dwa razy przemyśli czy faktycznie właśnie tę zabawkę chce. Dopóki płacą rodzice, dziecko zupełnie nie widzi realnego kosztu swojej zachcianki. Mnie osobiście bardzo uderzył przykład podany przez Davida Owena, autora „Banku Taty”, który przytoczył historię wyjazdu na wycieczkę ze swoją rodziną i znajomymi. Syn znajomych w sklepie z pamiątkami skutecznie męczył rodziców i w końcu naciągnął ich na zabawkę za 10 dolarów, która rozpadła się zanim chłopiec doszedł do samochodu, natomiast syn Davida, który musiał się liczyć z wydatkiem z własnego kieszonkowego, dokładnie przemyślał, czy cokolwiek ze sklepu faktycznie mu się podoba i ostatecznie wydał mniej niż dolara.
Oczywiście uczenie dziecka odpowiedzialności za własne wybory wymaga czasu. Prawdopodobnie mały finansista początkowo będzie stawiał opór, badał Wasze granice, bo nóż uda mu się dostać nową zabawkę bez wydawania grosza ze swoich zaskórniaków. Jeśli będziecie konsekwentni i zniesiecie z podniesioną głową kilka ataków histerii, to jest szansa, że w niedługim czasie uwolnicie się od sklepowego terrorysty. Dzieciaki są sprytne i podejmują próby wymuszenia „pożyczki” na poczet przyszłego kieszonkowego. Jeśli się zgodzimy i sfinansujemy z góry zakup dziecka, pamiętajmy o konsekwencji. Nie dajemy tygodniówki do czasu aż cała cena zostanie pokryta, inaczej dziecko bardzo szybko nauczy się, że może nami manipulować.
Zasady wydają się Wam zbyt rygorystyczne dla takiego malucha? Są gry i zabawki, które uważacie za wartościowe, ale dziecko z drobnego kieszonkowego nie będzie w stanie na nie odłożyć? Nie musicie przecież zupełnie odcinać go od prezentów. Warto jednak ustalić jasne zasady. Podział wydatków może wyglądać na przykład tak:
Rodzice kupują:
- Książki (nie chcemy by dziecko akurat na tym uczyło się oszczędności)
- Wszystkie rzeczy i przybory niezbędne na zajęcia do przedszkola
- Wybrane przez siebie gry i filmy edukacyjne
- Prezenty na różne okazje – urodziny, Boże Narodzenie, Dzień Dziecka itp.
Dziecko natomiast z kieszonkowego płaci za dodatkowe zabawki, gry, gazetki, i drobne atrakcje.
Gdy już ustaliliśmy, na co dziecko ma wydawać pieniądze, dochodzimy do kwestii wysokości kieszonkowego:
Nie może być ono za wysokie, bo dziecko nie nauczy się stawiać sobie priorytetów i zarządzać swoim małym majątkiem, ale nie może być też na tyle niskie, żeby maluch nie był w stanie sfinansować sobie raz na jakiś czas zabawki, gry czy innego cuda, które wyda mi się absolutnie niezbędne. Będzie to dla niego prostu frustrujące i z dalszej nauki nici. Jeśli dziecko dostaje tygodniówkę, to musi wiedzieć, że może ją wydać na drobiazgi, ale na droższą zabawkę będzie musiało oszczędzać kilka „wypłat”. Dla przedszkolaka wystarczy drobna tygodniowa kwota w wysokości 5-7 zł.
Dzieci w wieku wczesnoszkolnym (7-10) mają już nieco więcej wydatków i okazji by podejmować zakupowe decyzje – sprzyjają temu szkolne wycieczki, odwiedziny u kolegów i koleżanek itp. Warto więc by tygodniówka starszaka była wyższa od tej dawanej przedszkolakowi. Na tym etapie warto już uczyć dziecko już bardziej świadomego oszczędzania i pokazać, że odkładanie pewnej kwoty kieszonkowego może mu się opłacić (o tym szerzej o oddzielnym wpisie). Zasady w podziale wydatków ponoszonych przez dziecko i rodziców nadal powinny być bardzo jasne i zrozumiałe przez dziecko.
Starsze dzieci 11+ można uczyć już zarządzania miesięcznym kieszonkowym, co z jednej strony może budzić zadowolenie (jednorazowo większa kwota, którą można od razu wydać), ale stanowi też wyzwanie dla dziecka. Jeśli próby będą się kończyły frustracją dziecka, bo przez większość miesiąca będzie „spłukane”, warto zastanowić się, czy nie poczekać aż będzie nieco starsze.
Jakie kieszonkowe dla nastolatka?
To zależy od tego, co dziecko ma sobie z tego kieszonkowego finansować. Jeśli zakładamy, że wszystkie wyjścia do kina, kawiarni, na łyżwy itp. nastolatek opłaca samodzielnie, to powinniśmy wyznaczyć taką kwotę (oczywiście w miarę naszych możliwości), dzięki której dziecko będzie w stanie zapłacić za swoje aktywności. Nie oznacza to,że mamy dawać tyle, ile tylko dziecko sobie zażyczy. Możemy przyjąć ogólne założenia, na ile wyjść w miesiącu dziecko może sobie pozwolić i zaproponować mu miesięczną kwotę w wysokości np. 100 zł, z której nastolatek będzie musiał zapłacić za wszystkie swoje wyjścia i drobne codzienne wydatki.