Jak zachęcić dzieci do rozsądnego gospodarowania pieniędzmi? Jak „zaszczepić” nawyk oszczędzania, tak, by nie kojarzyło się ono z czymś nudnym, trudnym i nieatrakcyjnym? Odpowiem Wam na to w krótkim poradniku, jak krok po kroku zorganizować w Waszym domu i Waszej rodzinie BANK TATY. To oryginalna nazwa zaczerpnięta z książki Davida Owena o tym samym tytule, natomiast możecie tę metodę nazwać również BANKIEM MAMY, BANKIEM DOMOWYM czy BANKIEM DZIECI. Pełna dowolność 🙂
Na czym polega BANK TATY?
Jest to pewnego rodzaju odtworzenie warunków, w jakich my dorośli oszczędzamy pieniądze na kontach oszczędnościowych w prawdziwych bankach, z pewnym jednak istotnym odstępstwem. Ta modyfikacja to odpowiednie dostosowanie warunków panujących w takim banku do potrzeb edukowania dzieci i wykształcenia w nich pozytywnych nawyków finansowych.
Co to oznacza?
Warunki, jakie oferuje Bank Taty, muszą być dla dziecka na tyle atrakcyjne, a efekt oszczędzania na tyle odczuwalny
i szybki, że dziecko uzna to za „grę wartą świeczki”. Nie powie, że to całe oszczędzanie to brzydko mówiąc „lipa”, bo korzyści żadnych nie odczuwa, tylko zauważy, ze warto jest się powstrzymać z wydatkami, rozsądnie je planować, bo na przestrzeni jednego miesiąca można otrzymać korzyść finansową, która jest w jakiś sposób odczuwalna. Nawet jeśli to będzie 2, 3, 5 zł w skali miesiąca, to już jest to kwota, która dla dziecka może być atrakcyjna, bo to dodatkowa porcja lodów, ulubione ciastko czy gazetka.
Dla dzieci w jakim wieku?
Ta metoda będzie odpowiednia dla dzieci już wieku wczesnoszkolnym. Przedział 7 – 12 lat wydaje się być najbardziej odpowiedni. Młodsze dzieci mogą mieć problem ze zrozumieniem podstaw funkcjonowania takiego domowego banku i dla nich polecam metodę 3 słoików, o której pisałam TU, nastolatki zaś można już przyzwyczajać do prawdziwego konta oszczędnościowego w realnym banku.
Jak zacząć prowadzić Bank Taty?
Od ustalenia zasad. To co musimy na samym początku zakomunikować dziecku, to to, jak taki BANK będzie wyglądał w praktyce: jakie oferujemy oprocentowanie, gdzie będą prowadzone wszystkie obliczenia i jak będą mu wypłacane pieniądze, które będzie chciało z naszego banku „pobrać”.
I tu przechodzimy do konkretów. Oprocentowanie nie może być ani za wysokie (tak by nie obciążało nadmiernie budżetu domowego), ani za niskie, by dziecko nie zniechęciło się brakiem korzyści. Dobieracie je więc do Waszych chęci i możliwości. David Owen w swojej książce proponuje, by na początku ustalić oprocentowanie na poziomie 5% w skali miesiąca, a z biegiem czasu i rosnących oszczędności dziecka, możemy ustalić z nim zmianę i wprowadzenie niższego oprocentowania.
Jak to działa w praktyce?
Jeśli Twoje dziecko na samym początku oszczędzania w Banku Taty postanowi pozostawić w nim 20 zł, to już po pierwszym miesiącu na jego koncie będzie widniało 21 zł. Jeśli do banku wpłaci 100 zł (może to być przykładowo prezent na urodziny od członka rodziny), to po pierwszym miesiącu na domowym koncie dziecko będzie miało zapisaną kwotę 105 zł. Dzięki temu, że przez miesiąc nie wyda nic z tej kwoty, to zyska całe 5 zł.
UWAGA. Jeżeli Wasze dzieci dysponują już na starcie pokaźną sumą oszczędności (bo np. Pierwsza Komunia lub inna okazja), a Wy chcecie wzmacniać w nich nawyk oszczędzania, to od samego początku możecie zaproponować niższe oprocentowanie, np. 3% w skali miesiąca. Unikniecie sytuacji, w której Wasz domowy budżet odczuje tę edukację finansową za mocno :).
Co z tym oprocentowaniem?
Dlaczego to ważne, by oprocentowanie było dziecku zaoferowane w skali miesiąca, a nie roku? Pewnie sami domyślacie się odpowiedzi. Dzieci są niecierpliwe, chcą efekt swojej pracy i swojego wysiłku zobaczyć dostatecznie szybko. Powiecie, że 5% lub 3% w skali miesiąca? Przecież żaden prawdziwy bank nie oferuje takich warunków w swojej ofercie. To jest zupełnie oderwane od rzeczywistości. Macie rację. To jest oderwane od realiów dorosłych ludzi, ale przecież my mówimy o edukacji dzieci. W okresie dzieciństwa i dorastania stosujemy różnego rodzaju uproszczenia – dzieci uczą się jeździć na rowerze z dodatkowymi kółkami, do nauki pływania dostają dmuchane rękawki, czemu więc do nauki oszczędzania też nie miałyby otrzymać pewnej pomocy, zachęty. Wraz z wiekiem i coraz większą świadomością finansową, możemy wytłumaczyć dziecku, jakie warunki obowiązują w prawdziwych bankach i jakie formy oszczędzania są bardziej lub mniej korzystne.
PROWADZENIE BANKU TATY
Teraz przechodzimy do kwestii technicznych. Jak taki BANK prowadzić?
W dogodnej dla Was formie, tak by było to dla Was jak najprostsze i jak najmniej czasochłonne. Ja proponuję arkusz EXCEL z wyszczególnionymi rubrykami i podziałem na miesiące i dni. Możecie w nim odnotowywać zarówno wpłaty środków, jak też wypłaty pieniędzy przez Wasze dziecko z Banku Taty. W przypadku Excela, po Waszej stronie jest odpowiednie sformułowanie formuł, tak by kwoty w arkuszu naliczały się prawidłowo, nie jest to jednak nic trudnego. Sama prowadzę w ten sposób budżet domowy naszej rodziny, więc jest to dla mnie forma intuicyjna i nie wiąże się z wypracowaniem jakiegoś nowego nawyku. Jeśli wolicie rozwiązania bardziej automatyczne, to z pomocą może przyjść odpowiednia aplikacja.
Ja trafiłam niedawno na polską aplikację internetową pod o nazwie BANK TATY (raczej nieprzypadkowa ;)), która jest bezpłatna i w ramach której możecie dodawać imiona Waszych dzieci i prowadzić dla każdego z nich jeden, dwa lub nawet trzy rachunki w ramach Banku Taty. Tu mamy nawiązanie do 3 słoików, bo te rachunki dotyczą bieżących wydatków, oszczędności i pomagania. Sama nie prowadziłam Banku w ten sposób, ale wygląda to obiecująco i chyba spróbuję takiego ułatwienia. W aplikacji wpisujecie imię dziecka, wybieracie jakie rachunki chcecie dla niego prowadzić i na jakich warunkach – wysokość oprocentowania, wysokość kieszonkowego, częstotliwość wpłat. Możecie zarówno dodawać do tych kont środki, jak też odnotowywać wypłaty środków przez dzieci.
Możecie też oczywiście poszukać dowolnej aplikacji na telefon, która ułatwi Wam prowadzenie rachunków Waszego dziecka.
A gdzie realnie trzymać pieniądze w BANKU TATY?
No właśnie. Rozliczenia prowadzimy w Excelu lub specjalnej aplikacji, ale gdzie fizycznie przechowywać pieniądze dziecka? Zaznaczmy tu, że nie ma potrzeby by cała kwota oszczędności była dostępna fizycznie na wyciągnięcie ręki. Możecie spokojnie trzymać te pieniądze na subkoncie przypisanym do własnego rachunku bankowego lub nawet nie mieć wydzielonego subkonta. Ważne, by dziecko mogło te środki wypłacić od Was w wybranym przez siebie momencie.
Wygodnie natomiast mieć część kwoty (gdy oszczędności dziecka są spore) w gotówce i trzymać ją w określonym miejscu. Może to być puszka, słoik, sejf – cokolwiek uznacie za odpowiednie dla Was. Gdy dziecko zgłasza się do Was z prośbą o wypłatą np 20 zł ze swojego konta, to nie musicie nerwowo sprawdzać czy macie gotówkę w portfelu – możecie sięgnąć do takiej bankowej skarbonki i właśnie tę kwotę wypłacić. Później oczywiście trzeba odnotować w arkuszu lub aplikacji, że dziecko dokonało wypłaty środków.
W przypadku autora książki „Bank Taty”, Davida Owena, ta metoda sprawdzała się bardzo dobrze. Bank był prowadzony przez 6 lat, a jego dzieci zgromadziły w nim spore kwoty. Wydaje się, że jest to skuteczna i praktyczna metoda wprowadzania dzieciaków w świat finansów i w zarządzanie własnymi pieniędzmi. Uważam, że to, że jest to udawany bank, nie zaś realne konto bankowe ma tu pewną przewagę. Dziecko wpłaca i wypłaca gotówkę. To gotówką operuje, dzięki czemu mocniej czuje wartość pieniądza, którym dysponuje. Kolejny szczebel wtajemniczenia w świat finansów to może być już realne konto w prawdziwym banku, gdzie dziecko będzie dokonywało transakcji elektronicznych. Ja bym jednak rozpoczęła przygodę z nauką zarządzania pieniędzmi właśnie od Banku Taty i formuły gotówkowej.
Co o tym myślicie? Czy metoda wydaje Wam się ciekawa i warta wypróbowania?
Koniecznie zostawcie swój komentarz lub podzielcie się własnymi doświadczeniami.
Wasza S.