Przez niespełna dwa lata od narodzin Starszego, zgromadziłam małą kolekcję książeczek anglojęzycznych. Nie żebym miała ciśnienie na dwujęzyczne dziecko od pierwszych miesięcy życia, po prostu jak trafiałam na jakąś fajną pozycję, ciekawie ilustrowaną i wykonaną, a do tego w dobrej cenie, to kupowałam z przeznaczeniem na przyszłość. Zdecydowana większość moich łupów pochodzi z TK Maxx, gdzie jest naprawdę spory wybór fajnych książek dla dzieciaków, w bardzo przystępnych cenach.
Poniżej chcę Wam pokazać ulubione pozycje Starszego. Prawie wszystkie zakupione w TK Maxx za mniej niż 20 zł, jedna książeczka jest prezentem od koleżanki, która na co dzień mieszka w Wielkiej Brytanii.
That’s not my monkey …
Ta książeczka, to wspomniany prezent. Starszy dostał ją jak miał zaledwie kilka miesięcy, więc musiał do niej nieco podrosnąć, ale jak już książka doczekała się jego uwagi (miał wtedy ok 9 miesięcy), to szybko stała się jedną z ulubionych rzeczy do dotykania, ślinienia i oglądania. Niezwykle pomocna podczas dłużących się Starszemu minut na przewijaku 😉
Książka jest jedną z wielu ze znanej w Wielkiej Brytanii serii „That’s not my … „, wydanej przez wydawnictwo Useborne. Mnie osobiście urzeka w niej przyjemna grafika i prostota (na kartach książeczki nie dzieje się za dużo). Na każdej stronie jest przedstawiona ilustracja jednej małpki i dosłownie dwa zdania tekstu. Jedno, tytułowe, powtarza się na każdej stronie, drugie natomiast odnosi się do cech zwierzątka, które powodują, że to nie jest ta poszukiwana małpka. Dana cecha – np. włochate brwi czy miękkie uszy, jest wyróżniona poprzez dotykowy element – dziecko może dotknąć paluszkiem i poczuć „puszysty brzuszek”, „gładkie stopy” czy „włochate brwi”. Starszego to dotykanie różnych części ciała małpki do tej pory bawi i powoduje, że książeczka jest przez nas często „czytana”.
Niestety seria jest dość ciężko dostępna w Polsce. Książeczki można zamówić na Amazonie za kilka funtów (w zależności od tego jakie zwierzątko – ok 4 -7 funtów. W Polsce można je zamówić na przykład w internetowej księgarni tu (cena ok 30 – 40 zł).
The very funny farm
Kolejny hit Starszego. Tym razem książeczka, a w sumie książka, bo format ma całkiem słuszny, w formule pop – up. W TK Maxx dostępna jest cała seria, my posiadamy Farmę, bo właśnie takie wiejskie zwierzątka interesują Starszego najbardziej.
Z każdej strony wyskakują rozkładane zwierzaki, a towarzyszy im krótki tekst i wyróżnione większa czcionką wyrazy dźwiękonaśladowcze, dzięki którym maluchy mogą się uczyć jak poszczególne zwierzątka „robią” w wersji angielskiej. I tak, Starszy naśladując dźwięki wydawane przez psa, czasem zbliża się do swojskiego, polskiego „hau hau”, a czasem bliżej mu do „woof woof”.
Czy przy niespełna dwulatku problemem nie są giętkie strony i zwierzaki? No cóż. Raczej nie daję Starszemu „czytać” tej książeczki samodzielnie, bo jedno ze zwierzątek już nieco ucierpiało. (Dobra, mocno ucierpiało. Owca straciła głowę, ale nie będę Was traktować tak makabrycznymi zdjęciami ;). Tak więc, dla maluchów, raczej pod nadzorem starszych, natomiast berbecie, które już nie urywają zwierzakom głów, ogonów i kończyn wszelakich mogą się cieszyć Farmą lub innymi książkami z serii w samodzielnie. Myślę, że seria przeznaczona dla dzieci do ok 5 lat.
On the Farm (Magnetic Story and Play Scene)
Kolejna farma. Wspominałam, że Starszy wprost uwielbia zwierzątka? Mogą dla niego nie istnieć samochody, układanki czy różne dziko – grające zabawki, dopóki w zasięgu wzroku ma figurki zwierzątek (najwięcej z Lego Duplo) lub magnesiki ze zwierzątkami. Ta anglojęzyczna propozycja jest własnie książeczką magnetyczną i zawiera cały zestaw wiejskich zwierzątek i urządzeń, które przydają się na Farmie.
I tak, mamy między innymi – świnki, owieczki, gąski, krowy, kotka, ale również pana farmera, ciągnik, snopki siana czy stracha na wróble. Na każdej magnetycznej stronie mamy opis tego, co powinno się „dziać” na obrazku. Jest to taka instrukcja, zgodnie z którą układamy magnesy zgodnie z historyjką opisaną na dole strony.
Starszy póki co nie jest zainteresowany historyjką czy układaniem magnesów zgodnie z opisem, dlatego podczas zabawy (bo póki co ta książka spełnia raczej funkcję zabawki) panuje totalny freestyle. Jak dla mnie świetna zabawka, za niespełna 17 zł, która w przyszłości, mam nadzieję, że posłuży nam do nauki angielskiego i rozumienia tekstu. Cała seria dostępna na Amazonie czy np. księgarni bookids.pl (książki z tej serii dostępne są za ok 35 zł). Ja swoją upolowałam sporo taniej, więc również zachęcam do poszukiwań.
Predators (Pop – Up Facts)
Mój faworyt, choć jest to pozycja zdecydowanie dla starszych dzieci (tak, przyznaję, kupiłam tę książkę bardziej dla siebie). Myślę, że jest świetną propozycją dla dzieciaków od 7 lat wzwyż (nie jest to wiek, w którym dzieci zrozumieją angielski tekst, w grę wchodzi raczej opcja tłumaczenia. Natomiast w kolejnych latach może być to świetna książka do nauki języka). Pięknie wydana księga drapieżników zawiera całą masę ciekawostek z życia zwierząt, a na każdej stronie czekają nas niespodzianki w postaci otwieranych okienek, w których pojawiają się rozmaite drapieżne „bestie”, jak choćby pokazana na zdjęciu niżej anakonda. To cudeńko upolowałam w TK Maxx za ok 20 zł, na Amazonie dostępna jest za ok 15 funtów.
Nasza mała lista domowych faworytów w języku angielskim na tym się kończy (na ten moment). Zapytacie, czemu opisuję Wam książki, które nie są dostępne w pierwszej lepszej księgarni, a zostały zakupione w sklepie, który nie jest w wygodnym zasięgu każdego z Was. Nawet jeśli nie macie okazji zajść do wspomnianego TK Maxx, to zachęcam Was do rozglądania się za ciekawymi pozycjami w języku angielskim czy to w stacjonarnych sklepach czy w internecie. Czasem można trafić na świetne pozycje w naprawdę niskich cenach, a takie atrakcyjne wizualnie książki stanowią dla dzieci bardzo skuteczną zachętę do nauki języka. W końcu to ciekawsza alternatywa niż zwykły podręcznik.